Witam Cię czytelniku na moim trochę odmiennym od innych blogów. Postanowiłam nadać mu formę książki dlatego jeżeli nie śledzisz go regularnie ale odwiedziłeś go po raz pierwszy zachęcam Cię do rozpoczęcia czytania od pierwszego w nim wpisu, który rozpoczyna opowieść o moim spotkaniu z upragnionymi górami. Mam nadzieję, że będzie to dla Ciebie przyjemna lektura. Zapraszam. Komentarze są mile widziane. :D


wtorek, 24 września 2013

W końcu mówimy sobie dobranoc

Przy koniach zatrzymaliśmy się trochę dłużej. Ich widok, bądź co bądź prawie w środku miasta, trochę nas zadziwił. Poza tym ja uwielbiam konie. Dla mnie są to najpiękniejsze zwierzęta świata. Lubię na nie patrzeć. Poruszają się z taką gracją, że oczu od nich nie mogę oderwać. W moim mieście jest stadnina koni, którą często odwiedzam. Obserwowanie koni wprawia mnie w dobry nastrój, ładuje mnie bardzo pozytywną energią, której potem wystarcza mi na długo. Czerpie z niej również całe moje środowisko. :D

Miłość do koni odziedziczyłam z pewnością po moich przodkach. Jeden z nich, mój dziadek, to nawet oddał swoje życie za konie. Można powiedzieć, że zasłonił je swoją piersią. Gdy wydarzenie to miało miejsce był on ojcem dwójki małych dzieci, w tym mojej mamy, która wtedy miała zaledwie trzy miesiące. Dziadek zauważył konie w zbożu sąsiada i biegł by je z niego wyprowadzić. Mimo to, sąsiad strzelił do dziadka cztery razy, tyle samo ile było koni w jego zbożu. Rany okazały się być śmiertelne. Po dwóch tygodniach w szpitalu, dziadek umarł. Sąsiad został osądzony i skazany za morderstwo z premedytacją.



I już jesteśmy w pensjonacie. Zmęczeni, mokrzy ale bardzo zadowoleni. Dzień jeszcze długi przed nami, umawiamy się więc na spacer po Szklarskiej Porębie. Daliśmy sobie godzinę czasu na zmycie zmęczenia i przebranie się. Piwko może poczekać.

Po godzinie jesteśmy na mieście. Deszcz tylko od czasu do czasu przypomina o sobie spontanicznymi kropelkami. W końcu całkowicie ustaje. My zwiedzamy wymyte deszczem miasto. Obchodzimy nie małą jego część, to wspinając się pod górę, to schodząc w dół. W ogóle nie odczuwamy zmęczenia, takjakbyśmy nie przebyli dzisiaj długiej drogi ze szczytu Szrenicy do Szklarskiej Poręby. Dzień kończymy małym piwkiem w pokoju K i J. Planujemy przy tym jutrzejsze deptanie, wspominamy stare dzieje i opowiadamy sobie nawzajem co nowego się wydarzyło w naszym życiu. Jest tak rodzinnie, ciepło i miło. Dobrze jest mieć prawdziwych przyjaciół - pomyślałam. To właściwie jest kolejny skarb zaraz po zdrowiu i rodzinie. W końcu mówimy sobie dobranoc! Jutro czeka nas następna przygoda, musimy się wyspać.
 

2 komentarze:

  1. No gdzie jest dalszy ciag? Czekam

    M

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja natomiast czekam na wenę w tym temacie.
      Myślałam, że nikt tego nie czyta. :D

      Pozdrawiam
      Karolina

      Usuń