Witam Cię czytelniku na moim trochę odmiennym od innych blogów. Postanowiłam nadać mu formę książki dlatego jeżeli nie śledzisz go regularnie ale odwiedziłeś go po raz pierwszy zachęcam Cię do rozpoczęcia czytania od pierwszego w nim wpisu, który rozpoczyna opowieść o moim spotkaniu z upragnionymi górami. Mam nadzieję, że będzie to dla Ciebie przyjemna lektura. Zapraszam. Komentarze są mile widziane. :D


poniedziałek, 12 sierpnia 2013

Wierzę, że tak będzie

Śniadanie i już po śniadaniu. Jeszcze tylko dopijamy kawę i ostatnia zmiana planów. Ze względu na niepewną pogodę J i K proponują byśmy na Szrenicę wjechali kolejką linową.

- Kto jest za!? – wykrzykuje J.

Trzy pary rąk podniosły się w górę, tylko moje nie chciały się podnieść, były ciężkie jak z ołowiu. << Zbyt łatwo się poddają, to nie w moim stylu >> - pomyślałam.

- Karolina! Halo! Tu jesteśmy!
- Co!? Ach tak! Jestem, jestem! – uśmiechnęłam się.
- Na Szrenicę wjeżdżamy kolejką linową. Potem czerwonym szlakiem będziemy schodzić do Szklarskiej Poręby. Zgadzasz się?
- A mam inne wyjście?
- Nie, nie masz, jesteś przegłosowana!
- Ha ha ha! Wszyscy zaczęli się śmiać, łącznie ze mną. Tylko, że mój śmiech był trochę jakby na przekór z wykrzywieniem gęby.
- Ha ha ha! – język.

Prawdę mówiąc, to poczułam ulgę. 1362 m. n.p.m. do pokonania w pierwszy dzień dla takich jak ja i H, niedoświadczonych deptaczy, to chyba byłaby lekka przesada? << Hmm?? Czyżbym szukała usprawiedliwienia? >> - przeleciało mi przez myśl - << Wychodzi na to, że jednak boję się konfrontacji z górami, że nie do końca wierzę w swoje możliwości i dlatego tak łatwo zgodziłam się na tą łatwiznę. >> - znowu odpłynęłam myślami na chwilę od reszty towarzystwa.

- Dosyć tego leniuchowania. Komu w drogę, temu czas! – komenderuje K – Za piętnaście minut spotykamy się przed wejściem do pensjonatu już w pełnym „uzbrojeniu”, ok!?
- Ok!
- Rozejść się! – dodała żartobliwie, włączając przy tym uśmiech dziesiątkę.
- Tak jest K! Już się robi! – odpowiedzieliśmy chórkiem i ze śmiechem.

W pokoju jeszcze raz sprawdziłam nasze plecaki. H wziął swój i wyszedł rzucając w pośpiechu:

- Nie każ na siebie czekać zbyt długo! Drzwi trzasnęły i już go nie było.

Przebierając się myślałam o tym, czy nie będę wyglądać jak „uciekający pomidor ze szklarni”? Uśmiechnęłam się do tej myśli. Przypomniała mi kogoś. Niech tam, raz kozie śmierć. Wychodzę! Schodząc do recepcji nagle usłyszałam bardzo zachęcające:

- O!! Właśnie tak powinien wyglądać turysta w górach! Aż miło jest popatrzeć! – z szerokim uśmiechem na twarzy skomentował mój wygląd właściciel pensjonatu.
- Dziękuję! Warto było spędzić tyle czasu w Internecie, by to usłyszeć! Dziękuję bardzo! – odpłaciłam mu najpiękniejszym uśmiechem na jaki mnie było stać.
- Życzę powodzenia i wspaniałej przygody! – dodał.
- Wierzę, że tak będzie! – odpowiedziałam i wychodząc z budynku, zaśmiałam się głośno.

Cała trójka moich towarzyszy stała już na ulicy przed pensjonatem. Żartując i śmiejąc się ruszyliśmy na spotkanie gór. Serce zabiło mi mocniej i jakoś tak radośniej.
  

2 komentarze:

  1. Dzien dobry,
    Twoje opowiescie sa intresujace i czyta sie je plynnie.


    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobry wieczór!

      Dziękuję! :)
      Cieszę się, że Ci się podoba moje pisanie. Ciąg dalszy nastąpi, zapraszam więc Cię do czytania i komentowania.

      Karolina

      Usuń