Witam Cię czytelniku na moim trochę odmiennym od innych blogów. Postanowiłam nadać mu formę książki dlatego jeżeli nie śledzisz go regularnie ale odwiedziłeś go po raz pierwszy zachęcam Cię do rozpoczęcia czytania od pierwszego w nim wpisu, który rozpoczyna opowieść o moim spotkaniu z upragnionymi górami. Mam nadzieję, że będzie to dla Ciebie przyjemna lektura. Zapraszam. Komentarze są mile widziane. :D


niedziela, 8 września 2013

Dobre humory mimo wszystko


Schodziliśmy w dół kamienistą, leśną dróżką, przeplataną to tu, to tam wystającymi korzeniami drzew, pełną rzeźbionych spływającą po niej wodą wyrwisk. W tym miejscu szlak był prawdziwie górski i wydawał się być naturalny, tak jak lubię.

Deszcz dalej lał jak z cebra. J, kompletnie przemoczony, robił dobrą minę do złej gry. Nasze, nowo zakupione przed wyprawą w góry, plecaki okazały się być bublami ponieważ zafarbowały kurtki, ale na szczęście nie przemokły. K spokojnie jakby nigdy nic szła przed siebie równym krokiem, jak zwykle bardzo opanowana i pogodzona z obecną chwilą. Wtopiona w teraźniejszość, zharmonizowana z naturą. Podziwiam ten jej spokój. Muszę się tego od niej nauczyć - pomyślałam - a może to przyjdzie samo, z czasem, gdy już oswoję się na dobre z górami? Wreszcie doszliśmy do jakiejś wiaty postawionej przy szlaku. Ktoś obok, stojąc pod ogromnym parasolem, sprzedawał małe oscypki na gorąco z żurawiną. Zapach unosił się wokół tak apetyczny, że poczuliśmy się głodni. Kupiliśmy po porcji i zjedliśmy ze smakiem! Przedtem jednak wymusiliśmy na J zmianę koszulki na suchą i włożenie zapasowej impregnowanej kurtki H.

- Ściągaj te mokre ciuchy! - wymogła na nim K.
- Nie obawiaj się, nie będziemy Cię podglądać! - dodałam. Zaśmialiśmy się głośno. My nie patrzyliśmy na niego jak się przebierał, ale cała reszta obecnych pod wiatą, chroniących się przed deszczem ludzi tak! K podała mu suchą koszulkę, schowała do jego plecaka mokrą.
- Teraz kurtka! - powiedziałam zdecydowanie. Ubrał ją bez sprzeciwu. Podziękował nam wspaniałym uśmiechem.
- Czy jest coś czego nie macie w swoich plecakach? - pytał rozbawiony J.
- Oni mają w nich wszystko, nawet siateczkę na czapki przeciwko komarom i innym takim! - śmiejąc się zauważyła K.
- Ha ha ha! - zawtórowaliśmy jej.
- A zapasowe sznurowadła macie? - docieka J jak dziecko - A laterkę?
- Nie! Akurat tych dwóch rzeczy nie mamy - odpowiedziałam coraz bardziej rozbawiona - jakoś o tym nie pomyślałam. Hmm! Nastepnym razem masz to jak w banku! Na pewno nie zapomnę! Ha ha ha!
- Ha ha ha! Ha ha ha! -To jednak jest coś czego nie macie! Ha ha ha! Jak to jest możliwe Karolina!? - popatrzył na mnie figlarnie.
- Hmm!? Nie wiem! - zrobiłam poważną minę i z udawanym zastanowieniem dodałam - A wydawało mi się, że myślałam o wszystkim! Po czym parsknęłam śmiechem.
- Ha ha ha! Ha ha ha!

Dobry humor nas nie opuszczał mimo płaczliwej pogody. Deszcz jakby ciut złagodniał, ruszyliśmy więc w dalszą drogę. Szliśmy już razem ciągle żartując i śmiejąc się tak jakby deszczu w ogóle nie było. Podziwialiśmy przyrodę wokół, fotografowałam wszystko, co tylko można było sfotografować nawet swojego buta nad brzegiem kałuży. Ha ha ha! Góry skąpane w deszczu też mogą być piękną przygodą.
 

2 komentarze:

  1. Czekawe texty i rozbodza u mnie chec do podobnych podrozy i przezyc.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję. :)
      Chęci łatwo można przemienić w czyny. Życzę powodzenia.

      Usuń